Gdy księżna Mediolanu, Izabela Aragońska, rzucała przekleństwo na Ludwika Moro i jego ród, sama chyba nie przypuszczała, jak trudne czasy przed nią i jej dziećmi. Jej ojczyzna wkracza w nowy etap wojen włoskich, a do jej schedy zaczyna sobie rościć prawa nowy król Francji, Ludwik XII. Początkowo Izabela chce wierzyć, że to dla niej szansa, ale szybko okazuje się, w jak wielkim była błędzie. Jej jedyny syn zostaje wywieziony do Francji, a ona sama musi szukać schronienia w Neapolu. W trakcie podróży zatrzymuje się w Watykanie. Tam Aragonka poznaje żonę swojego brata, Lukrecję Borgię, i jej ojca, papieża Aleksandra VI. Przekonuje się, jak wiele tajemnic skrywa święte miasto. Po licznych perypetiach osiada wreszcie w Bari. Przez cały ten czas Izabela nie zapomina o swoich korzeniach i o tym, co jej się należy. Swoje nadzieje lokuje w Bonie Marii, chcąc ją wynieść na szczyt. Ma być nim małżeństwo z władcą kraju na dalekiej Północy – z królem Polski…
Jak ja czekałam na tę książkę! Renata Czarnecka swoją „Księżną Mediolanu” udowodniła, jak piękne i prawdziwe portrety kobiecych postaci historycznych potrafi kreować. Jej wizja losów Izabeli Aragońskiej to dla mnie majstersztyk, szczyt literackiej finezji, perła nad perłami. Czy można się więc dziwić mojej niecierpliwości, z jaką oczekiwałam tej magicznej chwili, gdy znów przeniosę się w czasy przełomu XV i XVI wieku? Chyba nie. Z przejmującą mnie do głębi satysfakcją mogę powiedzieć, że pani Czarnecka spełniła wszystkie pokładane w niej nadzieje – zapewniła mi kolejną ucztę czytelniczą, i to z gatunku takich, wobec których bledną wszystkie słowa zachwytu. Mam wrażenie, że jak bardzo bym się nie starała, moje zdania i tak nie są w stanie oddać tej maestrii i kunsztu pisarki.
W „Księżnej Mediolanu” obserwowaliśmy, jak Izabela Aragońska dojrzewa, jak staje się świadomą swojej pozycji i wartości kobietą. W „Madonnach…” widzimy przede wszystkim niewiastę walczącą o dziedzictwo należne jej i jej potomstwu. Ma wszystkie cechy władczyni; jawi się jako wytrawny polityk czy nawet gracz, sprytnie manewrujący w gąszczu rodzinnych i międzynarodowych zależności. Izabela w drugiej książce jej poświęconej jest postacią fascynująco niejednoznaczną: z jednej strony dumna, czasem oschła i surowa duchessa, z drugiej – troskliwa matka, nieszczędząca czułości, choć nigdy nietracąca z oczu swego nadrzędnego celu.
Ale nie tylko na Izabeli trzeba skoncentrować uwagę. W pewnym momencie fabuły to Bona Maria płynnie wysuwa się na plan pierwszy. Dzięki autorce możemy przyjrzeć się temu, jak wyglądało jej dzieciństwo i temu, jak z czasem stawała się coraz piękniejszą panną na wydaniu. Od wczesnych lat widać, że charakteru jej nie brakuje, a szczególnie wyrazista jawi się w porównaniu do swojej siostry Hipolity. To Bonie nie brakuje odwagi, to Bona jest bardziej ciekawa świata i śmielsza wobec ludzi. Córka takiej matki musi być pewna siebie i tego, co ma do zaoferowania. To jednocześnie młoda dziewczyna doświadczająca pierwszych porywów serca. Od „Dam złotego wieku” Kamila Janickiego mam nieco odmienne od powszechnie panującego w naszym kraju zdanie na temat Bony, więc tym bardziej się cieszę, że w ujęciu Czarneckiej Bona, tutaj jeszcze jako przyszła polska królowa, mówiąc kolokwialnie – zwyczajnie da się lubić.
Czarnecka pisze z niespotykanym wdziękiem, który zapewnia czytelnikowi przyjemność z lektury, a jednocześnie jest zdobny w szczegół dziejowy. Nawet nie wiem, czy powinnam w ogóle o tym wspominać, gdyż autorka jest profesjonalistką w każdym calu i jestem głęboko przekonana, że merytorycznej materii historycznej nie może u niej zabraknąć, także z szacunku dla jej odbiorcy. „Madonny z Bari” trzymają najwyższy poziom „Księżnej Mediolanu” i utwierdzają mnie w przeświadczeniu, że Renata Czarnecka ma wszelkie atuty ku temu, by stać się polskim dobrem narodowym, jeśli chodzi o polską beletrystykę historyczną. Bo tak jak Wielka Brytania ma Philippę Gregory, tak my mamy Renatę Czarnecką. I basta.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.
źródło: https://mojswiat-szelestkart.blogspot.com/2015/10/renata-czarnecka-madonny-z-bari.html